Około godz. 14:00 dwie kobiety płynące pontonem po jeziorze Miedwie wezwały służby ratunkowe. Na wysokości miejscowości Wierzchląd przy stosunkowo silnym wietrze zabrakło im sił by samodzielnie powrócić na teren Zieleniewa. Pierwsza na miejsce przybyła jednostka straży pożarnej wraz z łodzią ratunkową. Po jej zwodowaniu strażacy udali się na miejsce zdarzenia. Przebywający cały czas na wodzie ponton WOPR przyłączył się do akcji nieco później. Jako ostatni na miejsce zdarzenia udali się funkcjonariusze stargardzkiej policji, którzy podobnie jak strażacy przybyli ze Stargardu. Obie panie oraz ponton udało się uratować i dostarczyć na teren ośrodka w Zieleniewie.
Paniom wczasowiczkom zabrakło zarówno sił jak i wyobraźni w ocenie żywiołu jakim niewątpliwie jest woda. Opisana akcja zmusza do jeszcze poważniejszej refleksji. Jak to możliwe, że pomimo stacjonującego specjalistycznego ratowniczego pontonu WOPR, którym tak szczycono się w mediach, na miejsce zdarzenia musiały jechać jednostki ze Stargardu. W rozmowie zarówno z Zastępcą Komendanta Powiatowego Straży Pożarnej Sławomirem Łagondą jak i pracownikiem WOPR przyjmującym opisane zgłoszenie ustaliłem, że WOPR otrzymało zgłoszenie w czasie, gdy Straż Pożarna znajdowała się już nad jeziorem Miedwie. W tym przypadku cała zwłoka nie miała wpływu na powodzenie akcji. Żeby jednak w przyszłości uniknąć podobnych sytuacji sugerowałbym korzystać z bezpośredniego ogólnopolskiego telefonu alarmowego dla wszystkich, którzy spędzają czas nad wodą 601 100 100.