Najtrudniejszy mecz Wiktora Grudzińskiego: alkohol był dla mnie wszystkim
Wiktor Grudziński( pierwszy z lewej) w stargardzkim MOS.
Ilość wyświetleń: 2691
Wiktor Grudziński, były koszykarz reprezentacji Polski, spotkał się w miniony wtorek z podopiecznymi Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii. Opowiadał im o swojej karierze sportowej i walce z alkoholizmem.
Życie Wiktora Grudzińskiego jest pełne wzlotów i upadków. Kariera sportowa, w tym gra w biało - czerwonych barwach reprezentacji, intratne propozycje, duże pieniądze, życie w wielkim mieście. To wszystko zniweczył alkohol, a życie w sławie i dobrobycie z rodziną u boku, rozpadło się na drobne kawałki. Teraz próbuje je pozbierać i posklejać na nowo, a jego opowieści są dla niego pewnego rodzaju katharsis. Wyrzuca z siebie dramatyczne przeżycia, dzieli się z innymi wiedzą na temat walki z uzależnieniami. To pomaga mu w tym, by nie wrócić do nałogu.
- Piłem przez 30 lat, w tym 7-8 lat bardzo agresywnie - opowiada Wiktor Grudziński, który grał także w stargardzkiej Spójni. - Swoje emocje regulowałem alkoholem. Jak nie mogłem się napić, chodziłem zły i podenerwowany. Mogłem wlać w siebie bardzo dużo. Miałem kiedyś wszystko, ale alkohol stał się potrzebą numer jeden. Wpadałem w kilkudniowe cugi alkoholowe. Przez to rozpadła się moja rodzina. Żona się ze mną rozwiodła, skończyłem karierę sportową, którą mogłem kontynuować jeszcze kilka lat, a dzieci straciły do mnie zaufanie. Nie piję od 3 lat i próbuję odzyskać swoje życie.
Wiktor Grudziński jako 11- letni chłopiec zainteresował się koszykówką. Szybko zaczął pokonywać kolejne szczeble kariery sportowej. Już wtedy próbował alkoholu. Rozkręcił się po śmierci ukochanej mamy. Próbował w ten sposób ukoić swoje cierpienie po jej stracie. Był z nią bardzo związany. W wieku 19 lat podpisał swój pierwszy zawodowy kontrakt. Później grał w kilku ekstraklasowych klubach, m.in. w Polonii Warszawskiej, Stali Ostrów, Anwilu Włocławek, 3 miesiące grał w Atenach, a także był w reprezentacji Polski. Mierzący 208 cm wzrostu koszykarz, regularnie znajdował miejsce w prestiżowych klubach. Grał, trenował i w przerwach pomiędzy meczami i treningami pił. Alkohol zrujnował jego karierę. Po powrocie z Warszawy do Stargardu, otworzył z bratem Pawłem sklep monopolowy. Wtedy zaczął się prawdziwy koszmar. Przez picie Wiktor Grudziński wszedł nawet w konflikt z prawem, stracił prawo jazdy. Upadł bardzo nisko. Dziś ubolewa, że krzywdził najbliższych. Wstydzi się tego, co robił.
- Gdy wyprowadziłem się do Szczecina, odwiedzała mnie córka Maja - wspomina dziś z bólem. - Obiecywałem jej, że miło spędzimy czas, szykowałem różne atrakcje. Gdy przyjeżdżała, wychodziłem do łazienki, ukradkiem w niej popijałem. Z każdym kolejnym wyjściem byłem coraz bardziej pijany. Z naszych planów oczywiście nic nie wychodziło. Mówiłem "córcia, tatuś źle się dziś czuje, następnym razem".
Ale ten następny i jeszcze następny raz, kończyły się podobnie.
- W końcu przyszedł czas, że miałem dosyć - opowiada. - Tego życia na wiecznym kacu, stanów lękowych, braku sił, by realizować swoje plany i marzenia. Zauważyłem, że bez alkoholu nie mogę funkcjonować. Zgłosiłem się na terapię. Zrozumiałem, że jestem alkoholikiem. Zacząłem walczyć o siebie. Dziś moje dzieci mówią, że są dumne z taty.
Wiktor Grudziński ma obecnie 44 lata. Nadal kocha koszykówkę, choć już nie uprawia jej zawodowo. Prowadzi własny biznes. Odbudowuje relacje z rodziną, 24-letnim synem Dominikiem i 16 -letnią Mają, a także ze znajomymi i dawnymi kibicami, których zawiódł. Stroni od imprez, na których leje się alkohol. Wie, że jego dawni kompani od kieliszka dziwnie teraz na niego patrzą. Ale nie przejmuje się tym i robi swoje, bo chce znów normalnie żyć.
- Nie mogę pić - mówi. - Wiem, że nie miałbym znów kontroli nad swoim życiem.
Spotkanie w MOS było jednym z kilku, zaplanowanych w ramach projektu "Najtrudniejszy mecz w życiu". Uczniowie byli pod ogromnym wrażeniem, z uwagą słuchali opowieści o upadku człowieka i jego podnoszeniu się z bagna, w jakie koszykarz wpadł na własne życzenie.
- Podziwiam go, że z tego wyszedł - mówi Sandra Kusiak, podopieczna MOS-u, jedna z uczestniczek spotkania. - A także za to, że potrafi o tym swobodnie opowiadać. Myślę, że jego historia może być dla innych ostrzeżeniem.
Wiktor Grudziński o swojej walce z alkoholizmem i "meczu, który nadal trwa" opowiadał kilka tygodni temu w Stargardzkim Centrum Kultury w ramach Czwartkowych Spotkań Filmowych.
Zapraszamy też do obejrzenia transmisji na żywo ze spotkania w MOS Stargard, które prowadziła Aleksandra Zalewska - Stankiewicz. Projekt "Najtrudniejszy mecz w życiu" jest finansowany z mikrodotacji Narodowego Instytutu Wolności - Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków #NOWEFIO.
Po tych opowieściach można wnioskować,że trenerzy, działacze klubu,koledzy itp.Wiedzieli i co akceptowali to?Czyli jest przyzwolenie w klubie/ach na ";chlanie wódy";Brawo Spójnia.