- Większość swojego życia byłem grubasem - mówi prawie 50-letni Marek Stefański.
Ilość wyświetleń: 1953
Marek Stefański, przedsiębiorca ze Stargardu, pożegnał się ze zbędnymi kilogramami. Zrzucił je w 1,5 roku. O swoich zmaganiach opowiedział na spotkaniu w SCK.
Jeszcze 2,5 roku temu waga Marka Stefańskiego wskazywała 162 kilogramy.
- Wyrzuciłem wszystkie ubrania z tego okresu, gdy byłem gruby - opowiada dziś Marek Stefański, właściciel drukarni Pares II i członek stowarzyszenia Stargard na Rowery. - Zostawiłem sobie tylko jedną koszulkę, dla porównania. Dziś miło jest spojrzeć na siebie w lustro. Ubrania w rozmiarze 6 XL oddałem do Caritasu, bo jestem pewien, że do poprzedniej wagi, na pewno nie wrócę.
Pan Marek narzucił sobie szybkie tempo w odchudzaniu. Co go do tego skłoniło? Jak mówi, wcale nie przejmował się tym, że jest gruby, choć przeszkadzało mu to w codziennym funkcjonowaniu. Wyniki badań miał dobre. Tylko czasem bolały go plecy.
- Byłem 2,5 roku temu na spacerze z psem w okolicy Bramy Portowej - wspomina stargardzianin. - Nagle złapał mnie przeraźliwy ból pleców. Przez 10 minut stałem na mostku przy hotelu PTTK i nie mogłem się ruszyć. Jakoś doczołgałem się do domu i pierwsze co zrobiłem to usiadłem przy komputerze i kupiłem rower stacjonarny. Po przejechaniu nim pierwszych 2-3 km stwierdziłem, że to chyba nie dla mnie. Ale zacząłem jeździć systematycznie. W pralni urządziłem siłownię. Zaparłem się. Przy mojej nadwadze kilogramy zaczęły szybko spadać. Najpierw zeszło pierwszych 5 kg, potem 10, 20 i kolejne. Najgorsza była końcówka odchudzania. Ale udało się!
Stargardzianin schudł bez operacji zmniejszania żołądka. Mniej jadł i więcej się ruszał, ot cała filozofia. Ale sprawdza ile dany produkt ma kalorii. Kilka razy przeczytał e-book Tomasza Grzymskiego, który pomaga osobom z nadwagą. W dążeniu do zmniejszenia wagi mocno wspierała go żona Edyta.
- Ale zapowiedziałam mu od razu, że dwu obiadów gotować nie będę - mówi pani Edyta. - Jemy to samo, ale są to zdecydowanie mniejsze ilości niż wcześniej. W domu jest więcej warzyw, wyeliminowaliśmy chleb.
Pan Marek nie stosował jednej, wybranej diety, choć kilku dietetyków w czasie swojej przemiany odwiedził.
- Od diet odpychało mnie to, że wstawałem w poniedziałek i wiedziałem co będę jadł w piątek- kontynuuje. - Wyeliminowałem ziemniaki, chleb, słodycze, napoje gazowane i soki. Jem więcej kasz. Zacząłem jeść regularnie i mniejsze porcje oraz pić więcej wody. Wcześniej w pracy jadłem niewiele, a po pracy cztery obiady i byłem nadal głodny. Ważne jest zrobienie sobie zerowego bilansu kaloryczności. Zdrowa osoba potrzebuje 31 - 35 kcal na każdy kg masy ciała. Wystarczy sobie przemnożyć. To, co się zje powyżej, prowadzi do tycia, a poniżej do chudnięcia. To bardzo uproszczony sposób myślenia, ale tak właśnie jest. Wszystko jest dla ludzi, ale trzeba jeść rozsądnie. Mnie zdarza się czasem skonsumować golonkę czy danie z Mc Donaldsa. Jem to, na co mam ochotę. Ale robię to z głową. Już nie podjadam czipsów czy orzeszków przed telewizorem. Trzy razy w tygodniu chodzę na siłownię. Jeżdżę rowerem. Nie jem po godz. 18. Jak dopada mnie głód, wypijam cztery szklanki wody. A ruch to jest klucz do sukcesu.
Stargardzianin przyłączył się do stowarzyszenia Stargard na Rowery. Na organizowane przez nie wypady rowerowe przyjeżdża jednorazowo nawet setka miłośników jednośladów. W tym roku Stargard na Rowery zakończył cykl objazdu wokół Polski. Ale wiele ciekawych inicjatyw organizuje na miejscu. Marek Stefański uczestniczy w nich, kiedy tylko pozwala mu na to czas.
- Nasze drogi połączyły się podczas morsowania - opowiada Jacek Kuty, prezes stowarzyszenia. - Marek spytał czy może się do nas przyłączyć. Przyjęliśmy go z otwartymi rękoma. Jest osobą bardzo pozytywną, motywuje nas, a my wspieramy jego. Podczas akcji Rowerowa Stolica Polski chciał wykręcić w ciągu miesiąca 1000 km, a wykręcił 1700!
Dziś stargardzianin waży 92 kg. Zdarza się, że klienci wchodzą do jego firmy i pytają go o Marka. Nie poznał go nawet lekarz rodzinny. Myślał, że przeszedł operację żołądka. Rodzina, przyjaciele, znajomi są z pana Marka bardzo dumni.
- Jego historia zadziwia i wręcz szokuje - mówi Aleksandra Zalewska - Stankiewicz z Pracowni Lokalności i Dziennikarstwa w SCK, której był gościem w minioną środę. - U pana Marka występowała, zgodnie z nazewnictwem medycznym, otyłość olbrzymia, którą leczy się chirurgicznie. Na taką operację, finansowaną przez NFZ nie czeka się długo, ale pacjent musi przygotowywać się do niej pół roku; stosować dietę, podjąć aktywnośc fizyczną. Panu Markowi udało się schudnąć bez operacji, co lekarze zajmujący się otyłością traktują w kategoriach cudu.
Na spotkaniu z SCK byli bliscy i znajomi Marka Stefańskiego, a także stargardzianie ciekawi jego historii.
- Podpisuję się pod wszystkim co mówi pan Marek - mówi Agata Grzymska - Proc z Klubu Zdrowego Stylu Życia 11- stka. - Gratuluję mu sukcesu. Nie trzeba się bać jedzenia. Należy jeść to, co się lubi, ale z ograniczeniem kalorii, szczególnie tych pustych. Zapraszam do naszego klubu na analizę składu ciała. Od tego trzeba zacząć odchudzanie.