W zawodowej rodzinie zastępczej w gminie Dobrzany przebywa obecnie dziewięcioro dzieci.
Artykuł sponsorowany
Ilość wyświetleń: 3645
Zawodowa rodzina zastępcza, z funkcją pogotowia rodzinnego funkcjonuje w powiecie stargardzkim, dając schronienie dzieciom, które z rożnych przyczyn nie mogą wychowywać się w rodzinach biologicznych. Agnieszka Motyl i jej maż Jarosław, opiekują się nimi zawodowo, z miłością i ogromnym oddaniem.
Agnieszkę Motyl, krótko obciętą, szczupłą blondynkę w okularach spotykamy przed dawnym domem dziecka przy ul. Andersa w Stargardzie. Dziś to Centrum Obsługi Placówek Opiekuńczo – Wychowawczych. W samochodzie, jednym z dwu 7-osobowych busów, które Motylowie posiadają, czeka pięcioro dzieci. Czwórka to rodzeństwo. Wyczekują na pracownika PCPR-u, który zaprowadzi dzieci na spotkanie z ich rodzinami biologicznymi.
Agnieszka Motyl z mężem Jarosławem mieszkają w jednej z miejscowości gm. Dobrzany. Celowo nie podajemy jej nazwy. Dzieci muszą mieć spokój i czuć się bezpiecznie. W dużym domu, znajdującym się w centrum wsi, niedaleko kościoła, dają schronienie i opiekę dzieciom, które z różnych przyczyn nie mogą wychowywać się w swoich rodzinach biologicznych. Przyjmują też dzieci z interwencji. Są zawodową rodziną zastępczą pełniącą jednocześnie funkcję pogotowia rodzinnego, jedyną taką w powiecie stargardzkim. Dalsza rodzina nie mogła początkowo uwierzyć, że oboje zdecydowali się wychowywać cudze dzieci. Teraz ich wspiera na każdym kroku. Sąsiedzi też są przychylni, chętnie bawią się z ich wesołą, pokaźną gromadką.
Każde dziecko to inna historia
4-letni chłopiec trafił do pieczy zastępczej, gdy był noworodkiem. Matka zrzekła się go zaraz po porodzie. Trafił do rodziny 45-letniej Agnieszki Motyl. Pod jej dachem chłopczyk znalazł miłość, czułość i bezpieczeństwo. Od września tego roku to już przedszkolak. Wygadany blondynek, chętnie rozmawia, uśmiecha się, opowiada o przedszkolu, kolegach, ulubionych zabawach i ostatniej wizycie u fryzjera.
- Z panią Agnieszką byłeś? – pytam.
- To nie pani, to przecież moja mama – odpowiada rezolutny chłopiec.
Chłopczyk, w budynku przy ul. Andersa, ma zaplanowane spotkanie ze swoją babcią. W pomieszczeniu obok jest czwórka rodzeństwa, także będącego pod opieką Agnieszki Motyl, bawiąca się z matką, ojcem i babcią. Przytulają się, rozpakowują prezenty, rozmawiają. To też rodzina z problemami. Odrębna i trudna historia, zresztą jak każda, która dotyczy dzieci opuszczonych, zaniedbywanych czy wręcz krzywdzonych.
Znajdują miłość i bezpieczeństwo
Rodzin dysfunkcyjnych, patologicznych i niewydolnych wychowawczo wokół nie brakuje;
w jednych jest alkohol, w innych przemoc czy brak właściwej opieki. Ale bywa, że to wszystko jest naraz. Ratunkiem jest dla nich piecza zastępcza, dająca im namiastkę rodzinnego ciepła
i szansę na wzrastanie w warunkach zbliżonych do naturalnych, a także na powrót na łono rodziny.
- Przez mój dom „przewinęło” się do tej pory 25 dzieci – mówi Agnieszka Motyl. – Z każdym z nich wiąże się trudna historia. Obecnie mam pod opieką dziewięcioro dzieci. Wszelkie problemy pokonuję spokojem i miłością. Zawsze chciałam pracować z dziećmi, szczególnie tymi trudnymi. Nasz dom był budowany właśnie z tą myślą, że będą w nim dzieci. Najstarsze ma 8 lat, najmłodsze 14 miesięcy. Mamy pięć pokoi, dwie łazienki, wnętrza są przystosowane dla małych dzieci.
8-letni Adrian, 6-letnia Dagmara, 5-letni Gracjan i 3-letnia Lena to rodzeństwo. Pozostali
to 4-letni Franek, 3,5-letnia Maja, 17-miesięczny Mikołaj, nieco młodszy Marcel
i 14-miesięczna Agatka. Cała dziewiątka jest pod opieką pani Agnieszki i jej 56-letniego męża Jarosława. Rodzinie z gminy Dobrzany pomaga opiekunka, zatrudniona przez Powiatowe Centrum Pomocy w Rodzinie. Jej wsparcie jest konieczne, bo dzieci są małe, a jedno z nich niepełnosprawne. Z 3,5 -letnią Mają (na zdj. niżej z p. Agnieszką) każdego dnia trzeba jeździć na rehabilitację. Dziewczynka miała dwa tygodnie, gdy zamieszkała z rodziną Państwa Motyl. Maja zmaga się z wrodzoną wadą mózgu, schizencefalią typu 2, małogłowiem oraz niedowładem spastycznym czterokończynowym. Nie ruszała nóżkami, nie otwierała dłoni, miała przykurcz rączek i nóg. Nie potrafiła przekręcać się na boki, leżała bez ruchu. Dziewczynka jest intensywnie rehabilitowana, dlatego robi duże postępy.
- Maja jest jak dar, jak słońce, które rozjaśnia nasz dom i rozgrzewa nasze serca, nigdy nie zapomnimy dnia, w którym do nas trafiła – mówią jej przyszywani rodzice. – Ona z nami już pozostanie. Taką decyzję podjęliśmy z mężem.
Państwo Motyl mają także własne dzieci; 25-letniego Adama, który już poszedł na swoje
i 16-letnią Nikolę. Dom, w którym mieszka łącznie 12 osób tętni życiem. Dzieci, które trafiły do nich w ramach pieczy zastępczej, mówią do nich „ciociu”, „wujku”, a czasem po imieniu. Zdarza się, że wołają „mamo”, „tato”.
- Wstaję każdego dnia o 4.30 – opowiada Agnieszka Motyl, matka zastępcza dla 9-osobowej gromadki. – Najpierw szykuję śniadanie dla maluszków. Następnie zajmuję się przygotowaniem dwójki starszaków, które uczęszczają do szkoły. Franek uczęszcza do przedszkola, gdzie go zawożę. Potem są przygotowania do obiadu, wspólne spędzanie czasu, kolacja, wieczorna toaleta. O godz. 18.30 nasze dzieciaczki już są w łóżku, najedzone, wykąpane. Przed snem mają czas dla siebie. Sama chodzę spać ok. godz. 22. W tym ferworze dnia codziennego znajduję też czas tylko dla siebie. To kwestia właściwej organizacji.
W wakacje z naszą wesołą gromadką jeździmy do Kołobrzegu. Nad morzem mieszka mój tata, więc sytuację mamy ułatwioną, nie musimy wynajmować kwater.
Państwo Motylowie, swoją pierwszą umowę z Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie na prowadzenie zawodowej rodziny zastępczej, pełniącej funkcję pogotowia rodzinnego podpisali w grudniu 2017 r. Rok temu przedłużyli ją na kolejne cztery lata. W ich domu jest już miejsce tylko dla jednego noworodka.
- Trafiają do nas dzieci z interwencji, przywiezione przez policję czy pozostawione przez rodziców w szpitalu – opowiadają rodzice zastępczy z gminy Dobrzany. - Są pod naszą opieką do czasu uregulowania ich sytuacji prawnej. Wtedy wracają do rodziny biologicznej lub trafiają do adopcji. Przeszliśmy bardzo dużo szkoleń i kursów. Nauczono nas wszystkiego. Jednak najgorsze są dla nas rozstania z naszymi podopiecznymi. Tego, jak sobie z tym radzić, nie da się nauczyć. Ale rozumiemy swoją rolę. Mamy kontakt z wieloma rodzinami, które odzyskały już swoje dzieci i wyszły na prostą. Gdy mają kłopot dzwonią do mnie i wtedy rozwiązujemy go wspólnie. Rodziną zastępczą będziemy tak długo, na ile sił i zdrowia nam wystarczy. Innej pracy sobie po prostu nie wyobrażam. Ja … po prostu kocham to, co robię.
Kolejne dzieci czekają na miłość...
Piecza zastępcza służy pomocą dysfunkcyjnym rodzinom biologicznym, które mają trudności z właściwym wypełnianiem funkcji opiekuńczo-wychowawczych. Może przybierać różne formy. Poza instytucjonalną pieczą zastępczą jak placówki opiekuńczo-wychowawcze, regionalne placówki opiekuńczo-terapeutyczne czy interwencyjne ośrodki preadopcyjne, funkcjonują też rodzinne domy dziecka, rodziny zastępcze spokrewnione, niezawodowe i zawodowe oraz rodziny zastępcze, jak w przypadku Agnieszki Motyl, pełniące funkcję pogotowia rodzinnego. Póki co, to jedyna taka w powiecie stargardzkim. Poza nią w powiecie funkcjonują cztery rodzinne domy dziecka, z czego dwa w Stargardzie oraz osiem zawodowych rodzin zastępczych. Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie szuka kolejnych osób, które chciałyby dać miłość i bezpieczeństwo kolejnym dzieciom, które skrzywdził los.
- Dzieci są nadzieją, która rozkwita wciąż na nowo, są chodzącym cudem, jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym – mówi Agnieszka Motyl, nasza bohaterka. Bo tak ją właśnie trzeba nazwać. Jest dzielną kobietą, dla której nie ma problemów nie do rozwiązania. Dzieci, które trafiają pod dach rodziny Motyli, mimo traumy jakiej zaznały, są szczęśliwe. Mają to co w rodzinie najważniejsze; miłość i bezpieczeństwo. A także niektóre z nich, szansę powrotu do bliskich. Od nich zależy czy będą potrafili dać pociechom to, co daje im teraz ich rodzina zastępcza.
Zainspirowała Cię historia pani Agnieszki i jej męża? Chcesz zostać rodzicem zastępczym? Zgłoś się do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Stargardzie przy ul. Skarbowej 1 lub zadzwoń pod numer 91 48 04 946. Możesz odwiedzić również stronę internetową pcprstargard.pl/ Tam dowiesz się więcej o rodzinnych formach pieczy zastępczej.
Projekt Rodzina gwarancją rozwoju jest współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego i budżetu państwa w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Zachodniopomorskiego na lata 2014-2020, Osi priorytetowej VII Włączenie społeczne, Działania 7.6 Wsparcie rozwoju usług społecznych świadczonych w interesie ogólnym.
Wioletta Mordasiewicz - 24-09-2022
Reklama
1.
🤣🤣
Autor (188.47.125...) 24-09-2022 20:30
2.
wspaniała rodzinka❤️🥹
anonimowo (37.47.177...) 24-09-2022 20:47
3.
Brawo siostra...zawsze bylas opiekuńcza..aby tak dalej
Rafał (83.20.50...) 24-09-2022 20:58
4.
Z tego co mi wiadomo to Pan Jarosław ma jeszcze jednego syna o którym nie wspomninał 28 letniego Artura Motyl.
Anonimowo (188.47.125...) 25-09-2022 19:25
5.
😂😂😂
Anonimowo (83.20.215...) 25-09-2022 20:16
6.
Miłość to wielkie słowo szkoda że nie wszyscy o tym wiedzą .
Aninimowo (83.20.215...) 25-09-2022 20:19
7.
To jest właśnie sposób na to aby zadne z małżonków nie garneło się i nie splamiło pracą zarobkową ,a rodzina żyła na wysokim poziomie!!!Bo z serca i miłości można wziąść do pogotowia 1-dno,2-je dzieci ,a nie 9-cioro !!!Żeby dzieci wychowywały dzieci ,a małżonkowie nabijali sobie kieszenie kasą nie pracując zawodowo!
Aż szkoda mi tych dzieci!!!
Anonim (84.83.24...) 04-10-2022 14:26
8.
Jak mozna nie zadbać o własne dziecko i nie wychowywać,aż tu nagle przebłysk miłości i dziewiątkę obcych dzieci wziąść pod dach ,gdzie było u panstwa Motyli za mało miejsca i serca dla syna współmażonka