Z Warsztatu Terapii Zajęciowej trafił na ring, gdzie walczy z zawodowcami
Łukasz Rzążewski w SCK opowiadał o swoim życiu i podpisywał książkę, której jest bohaterem.
Ilość wyświetleń: 1320
Na małej scenie Stargardzkiego Centrum Kultury odbyło się spotkanie z Łukaszem Rzążewskim, niepełnosprawnym zawodnikiem MMA, bohaterem książki „Dopóki walczysz, jesteś…".
Łukasz Rzążewski to 33 - latek z pobliskiego Trzebiatowa w gm. Stargard. Przed laty uczestnik Warsztatu Terapii Zajęciowej w Dzwonowie, gdzie trafił ze względu na swoją niepełnosprawność - dziecięce porażenie mózgowe.
- Był jednym z moich podopiecznych - mówi Joanna Tomczak, dziś dyrektor SCK, niegdyś kierownik WTZ w Dzwonowie. - Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co osiągnął. Te sukcesy zawdzięcza tylko sobie.
„On sobie sznurówek sam nie zawiąże. Ja wiążę, ja wkładam po bokach, żeby się nie przewrócił. Kanapki porządnie nie zrobi” – to pierwsze słowa zamieszczone w książce „Dopóki walczysz, jesteś….”, napisanej przez Małgorzatę Gwiazdę – Elmerych. To wypowiedź mamy Łukasza, który od 11 lat trenuje boks.
- To człowiek mocnego charakteru, który mimo swoich ograniczeń z powodzeniem trenuje boks i jest coraz częstszym gościem specjalnym na galach sportów walki, gdzie prezentuje się w walkach pokazowych – tak przedstawiła gościa prowadząca spotkanie Aleksandra Zalewska Stankiewicz z Pracowni Lokalności i Dziennikarstwa w Stargardzkim Centrum Kultury.
To właśnie w WTZ w Dzwonowie Tomasz "Pająk" Stasiak, trener Berserkers Team w Stargardzie, wcześniej jeden z walczących zawodników zarówno w jiu-jitsu jak i MMA w Polsce, spotkał Łukasza Rzążewskiego. Pokazem sztuk walki zafascynował Łukasza. Zaproponował mu, by przyszedł do niego na trening na ul. Rzeźniczą.
- Byłem pewien, że nie przyjdzie – opowiada Tomasz Stasiak. – Ale przyszedł. Od pierwszego treningu wiedziałem, że będzie ok. Był ambitny, nie narzekał, nie poddawał się, miał potencjał. Początkowo miał problem z wykonaniem najprostszych ruchów. Nie potrafił uścisnąć ręki, boksowanie sprawiało mu trudności. Teraz ćwiczy z grupą zaawansowaną. Działaliśmy z nim intuicyjnie, obserwowaliśmy jego postępy. Dziś to profesjonalny zawodnik, odnoszący sukcesy na miarę Europy.
- Chciałem parę kilo schudnąć, bo ważyłem wtedy ponad 100 kilogramów - wspomina dziś Łukasz Rzążewski. - To było w 2013 roku, wtedy zacząłem trenować. Teraz treningi nie są dla mnie rehabilitacją lecz normalną pracą. Staram się być najlepszy w tym, co robię. Wstaję o godz. 4.30 i jadę na trening. Trenowałem w Stargardzie, teraz jeżdżę do Szczecina. Wracam do domu ok. 16.30. Teraz to moje życie, bo dopóki walczę, żyję i jestem.
A skąd wziął się pomysł na książkę? Zrodził się w głowie samego bohatera czwartkowego spotkania w SCK. Wspomniał o tym dziennikarce Małgorzacie Gwieździe Elmerych, która zrobiła o nim kilka reportaży. Choć początkowa była sceptyczna, jego pomysł zrealizowała. Powstała biografia o drodze Łukasza, o jego metamorfozie mentalnej i fizycznej, o tym jaki czasem bywał trudny i jak ważne w życiu są przyjaźnie i relacje z ludźmi. Także o jego niepełnosprawności, bez zbędnego pudrowania.
- Uznałam, że nie ma co czarować rzeczywistości – mówi dziś autorka książki "Dopóki walczę, jestem...". - Ja szłam taką drogą, by opowiedzieć o tym co fajnego dzieje się w Stargardzie, co się dzieje w klubie, o niezwykłych relacjach między Łukaszem, Tomkiem i innymi trenerami w klubie, jak oni funkcjonują, jak Tomasz prowadzi swój klub. To cały system, który mi mówił "tak, musimy o tym opowiedzieć historię, to nie może zniknąć".
Na spotkaniu w SCK, które odbyło się 23 marca, byli obecni wychowankowie Warsztatu Terapii Zajęciowej z Dzwonowa, Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii w Stargardzie oraz Środowiskowego Domu Samopomocy w Reczu. Zasypali Łukasza pytaniami. Odpowiadał błyskotliwie i z pewnością siebie. Opowiadał o tym, że walczył z Tomaszem Królem, pięciokrotnym mistrzem Polski a także z Rafałem Jackiewiczem, który jest mistrzem Europy oraz z Gracjanem Królikowskim i Marcinem Rekowskim. Mimo swoich ograniczeń z powodzeniem trenuje boks. Jest coraz częstszym gościem specjalnym na galach sportów walki, gdzie prezentuje się w walkach pokazowych.
- Wygrałem trzy walki - opowiadał zgromadzonym w SCK. - A raz zremisowałem. Nie doznałem jakichś większych obrażeń. Boks to moje życie.
Od małego na Łukasza mówiono Leon. Tak jest do dziś. Jak inni reagowali na jego niepełnosprawność? - takie pytanie do 33-letniego zawodnika padło z sali.
- Wychowywałem się na wiosce, a tam wszyscy trzymali się razem - opowiadał. - Jedliśmy z jednej miski, piliśmy z jednego kubka.
Łukasz Rzążewki jest jedyną osobą w Polsce z mózgowym porażeniem, która z takim powodzeniem trenuje boks.
- Dzięki temu syn bardzo się zmienił, usamodzielnił, nabrał pewności siebie, uwierzył we własne możliwości - mówi pani Honorata, mama 33-latka. - Jestem z niego bardzo dumna!