Dzisiaj ruszył proces trzech pracowników fermy futrzarskiej ze Starej Dąbrowy.
Ilość wyświetleń: 1472
W Sądzie Rejonowym w Stargardzie rozpoczął się dziś rano proces w sprawie znęcania się nad lisami i jenotami na byłej fermie futrzarskiej w Starej Dąbrowie.
Trzech pracowników fermy postawiono w stan oskarżenia. Zarzuca się im znęcanie nad zwierzętami, w tym zabijanie zwierząt na oczach innych osobników, co mogło powodować ich dodatkowe cierpienie.
Przed stargardzkim sądem stanęli Mirosław Z., Andrzej Sz. i Jerzy P. Wszyscy nie przyznają się do winy. Sędzia Filip Tyczkowski odrzucił wnioski, w tym jeden o umorzenie sprawy, złożonych dziś przez obronę. Proces się rozpoczął. Po odczytaniu zarzutów oskarżonym obszerne wyjaśnienia złożył jeden z nich, Mirosław Z., kierownik ds. uboju, z zawodu technik mechanizacji rolnictwa. Od 2013 r. nadzorował pracę fermy w Starej Dąbrowie.
- Trzymaliśmy się procedur związanych z uśmiercaniem zwierząt, to końcowy element hodowli, nie jest ładny - mówił dziś przed sądem. - Zmieniliśmy procedurę, bo odławianie lisów i jenotów, przewożenie ich w klatce, wywoływało u nich większą agresję niż ich uśmiercanie przy klatkach. Metoda ogłuszenia elektrycznego jest krótka i bezdźwiękowa, trwa to kilka sekund. Zwierzę nie wydaje przy tym żadnego odgłosu. Zmiana sposobu uboju lisów i jenotów z wyeliminowaniem przewożenia ich w tym celu do odrębnego pomieszczenia, miała na celu ich dobrostan. Większy stres przeżywają gdy są szczepione.
- Nasz były szef wyczerpał temat, potwierdzam, że było tak jak zeznał – mówi Andrzej Sz. – Uśmiercanie było dokonywane zimą ok. godz. 5-6 rano, gdy zwierzęta śpią. One też hibernują. Są wtedy półprzytomne. Zainicjowaliśmy, by ich nie odławiać i przewozić gdzie indziej. Podczas transportu biegały po klatce, hałasowały, były zaniepokojone, a to zaraz szło po fermie jak po loncie. W naszym interesie jest, by podczas tego aktu uboju, na fermie było spokojnie.
Jerzy P. mówił, że nie zabijał jenotów i lisów, a jedynie je podczas uśmiercania trzymał.
– Do tego potrzebne są dwie ręce, niektóre lisy czy jenoty ważą nawet 30 kg - zeznawał. - Nie raziłem ich prądem. Potwierdzam jednak to, co mówią moi poprzednicy. Uśmiercanie odbywało się w sposób jak najmniej dla nich bolesny i stresujący.
Do procesu doprowadziła Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva. Aktywiści fundacji Viva i Inicjatywy Basta! 18 i 23 stycznia 2020 roku nagrali z ukrycia pracowników fermy podczas zabijania lisów i jenotów na oczach innych zwierząt.
Fundację Viva reprezentowała dziś Katarzyna Korszewska, pełnomocnik. Kolejna rozprawa odbędzie się w połowie lipca. Sąd przesłucha świadków oraz biegłą.
Ferma futrzarska w Starej Dąbrowie została zamknięta.
Jak poinformował nas wczoraj rano Michał Musiał, koordynator kampanii Stopklatka, właścicielka fermy pozwała troje aktywistów i Fundację Viva! o zapłatę 200 000 złotych za ujawnienie tego jak wyglądał ubój zwierząt na jej fermie. Ponadto kobieta zainicjowała odrębną sprawę karną o rzekome zniesławienie.
- Zarzuty okazały się bezpodstawne, a wyrok sprawy cywilnej jednoznacznie pokazał, że aktywiści są niewinni - informuje Fundacja Viva!
- To próba uciszenia krytyki i spowodowania, by realia warunków chowu i zabijania zwierząt na futra pozostały ukryte przed opinią publiczną - dodaje Cezary Wyszyński, prezes fundacji Viva!
Zdaniem oskarżonych, materiał dowodowy pokazuje pełną procedurę zabijania w sposób nie zadający bólu zwierzętom. Ale został wyreżyserowany na potrzeby fundacji i aktywistów.
- Zabijanie nie jest ładne, to fakt - podkreślał przed sądem były kierownik ds. uboju. - Ale to jest końcowy element hodowli. Robiliśmy to zawsze w sposób nie zadający zwierzętom bólu. Postawione nam zarzuty są na siłę. Hodowla została zamknięta, na skutek działań tej organizacji, która czerpie korzyści z produkcji wegańskich i dąży do likwidacji branży futrzarskiej.
- W podobnych sprawach, które prowadziliśmy do tej pory zarówno biegli jak i sądy nie miały wątpliwości, że tego rodzaju ubój przysparza zwierzętom nieuzasadnionych, dodatkowych cierpień psychicznych i jest znęcaniem się – mówi adwokat Katarzyna Topczewska, pełnomocniczka fundacji. - Mam nadzieję, że w tej sprawie sąd także nie będzie mieć co do tego żadnych wątpliwości.
Fot. Fundacja Viva.
ku... co trzeba miec w tym głupim chorym łbie zebu znecac sie nad zierzetami Jakim z... trzeba byc Mam nadzieje ze wam dowala wy mordercy
ewa (31.11.131...) 23-06-2023 16:16
2.
ukraińskie zabawy ze zwierzętami
ehh (54.239.6...) 23-06-2023 17:47
3.
Nie no sielanka. Pełen dobrostan. Koń by się uśmiał. Wychodzi na to, że te biedne zwierzęta powinny umierać z uśmiechem na ustach, bo tak komfortowo się nimi zajmowali. Cierpiały od urodzenia, wyły i szczękały całymi dniami, z pragnienia, głodu i ciasnoty.
Wkurzony (5.173.31...) 27-06-2023 22:45
4.
Jak tak można? Kto zakłada takie fermy i tam pracuje? Jak można zamykać dzikie zwierzęta w ciasnych klatkach, one potrzebują przestrzeni. Do klatek trzeba zamknąć tych ludzi, którzy zgotowali im tak straszny los.