W Książnicy Stargardzkiej odbyło się spotkanie z Markiem Stelarem i Przemysławem Kowalewskim, szczecińskimi autorami kryminałów.
Ilość wyświetleń: 423
Nagrodą dla czytelników, którzy głosowali na Książnicę Stargardzką w plebiscycie na najlepszą bibliotekę w Polsce było spotkanie z autorami poczytnych kryminałów.
- Dziękujemy, że głosowaliście na nas w plebiscycie na najlepszą bibliotekę w Polsce - mówiła Jolanta Aniszewska, dyrektor KS, pokazując stargardzianom zdobytą statuetkę. - Otrzymaliśmy ok. 80 tysięcy głosów. Sprawiliście nam ogromną przyjemność! KS zajęła w tym konkursie II miejsce.
W ramach podziękowania za wytrwałość w głosowaniu, które trwało kilka tygodni, do KS zaproszono poczytnych pisarzy kryminałów. Stelar był w Stargardzie po raz czwarty. Dla Kowalewskiego było to pierwsze spotkanie autorskie w naszym mieście.
Marek Stelar, z zawodu architekt, zadebiutował 10 lat temu. Przemysław Kowalewski, samorządowiec i dziennikarz, który współpracował m.in. z Kurierem Szczecińskim - w ubiegłym roku. Pierwszy ma na koncie 25 wydanych kryminałów, drugi 4. O tym jak się debiutowało kiedyś, a jak dziś, o pasji pisania i historiach, w które wikłają swoich bohaterów opowiadali czytelnikom w czwartkowe popołudnie.
- Miałem mnóstwo szczęścia, choć nie ukrywam, że moje początki były ciężkie - mówi Marek Stelar, który tak naprawdę nazywa się Maciej Biernawski. - Dziś autorzy wysyłają swoje książki do kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu wydawnictw jednocześnie. Ja byłem wtedy przekonany, że trzeba wysłać do jednego i czekać trzy miesiące na odpowiedź. Skontaktowałem się z trzema, po dwóch tygodniach jedno z nich zdecydowało się wydać moją książkę.
Stelar zadebiutował „Rykoszetem” który zapoczątkował trylogię o policjancie Krugłym i prokuratorze Michalczyku. Za „Skruchę”, która otworzyła nowy cykl z aspirantem Dominikiem Przeworskim dostał Nagrodę Wielkiego Kalibru 2023. Po pewnym czasie Marek Stelar zrezygnował z pracy zawodowej, skupiając się jedynie na pisaniu.
Jego ostatni cykl otwiera „Ptasznik”, po nim jest „Czarna wdowa". Mroczny „Kątnik” ma się ukazać w marcu przyszłego roku.
- Fajnie jest sprzedawać tyle książek, by z tego żyć, ale dla mnie nadal najważniejsze jest pisanie i możliwość tworzenia oraz opowiadania czytelnikom ciekawych historii - dodaje szczeciński pisarz.
Debiutujący w Książnicy Stargardzkiej Przemysław Kowalewski od zeszłego roku zdążył wydać cztery powieści, których akcja ma miejsce w powojennym Szczecinie. Pierwsza to „Kozioł” , mroczny kryminał o rzeźniku z Niebuszewa.
- Nie chciałem, by był to kryminał - mówi Przemysław Kowalewski. - Nawet się o to trochę kłóciłem z wydawnictwem, bo chciałem napisać thriller historyczny. Usłyszałem, że w ich wydawnictwie słowa "historyczny" się nie używa. Zależało mi na tym, by w książce był klimat niepewności, tajemnicy, rozwiązywania zagadki, aby trzymać czytelnika krótko, by nie mógł się od lektury oderwać.
Spod pióra Kowalewskiego wyszła też „Szóstka”, opowiadająca o szczecińskiej katastrofie tramwajowej w grudniu 1967 roku. Kolejne jego powieści to „Sierociniec” o handlu ludźmi w domach dziecka, ostatnia to „Latawiec”.
Czwartkowi goście Książnicy Stargardzkiej długo i interesująco opowiadali o swojej pasji. W przerwach rozdawali szczęściarzom swoje książki. Obaj w swoich kryminałach wciągają czytelników w kryminalne opowieści, przy okazji opowiadając historię Szczecina i okolic.
Są też współautorami wydania pt. „Pewnego razu w Szczecinie. Wydarzyło się w księgarniach kameralnych". To zbiór 12 opowiadań, komiks i wiersz. 14 szczecińskich twórców, skupionych w założonej w tym roku Szczecińskiej Klice Literackiej. W swoich opowiadaniach opisują księgarnie, z którymi są związani. W ten sposób wspierają m.in. Kamienicę w Lesie, Mandalę czy Sedinę.
Spotkanie prowadziła Ilona Kowal, kierownik Wypożyczalni Głównej Książnicy Stargardzkiej.