Ryszard Wieczorkiewicz jest członkiem grupy Niezdiagnozowani w Szale z PGR (Podwórkowa Grupa Rekreacyjna), którą wymyślił maratończyk Mariusz Malec. To on inicjował różne akcje charytatywne, których pan Ryszard był aktywnym uczestnikiem i współorganizatorem.
"Wybiegajmy dzieciom uśmiech", "Lokomotywy uśmiechu" czy "Bieg Brzegiem Serca" - to tylko niektóre z nich. Wspierano nimi chore dzieci, w tym Milenkę czy Kornelkę, której tata, Krzysztof Cęcak, także był na czwartkowym benefisie.
- Braliśmy z Rysiem, wraz z kilkunastoma innymi osobami udział w wielu akcjach charytatywnych, trzymaliśmy się razem, jeździliśmy na imprezy biegowe - wspomina Mariusz Malec, były policjant, sportowiec, obecnie radny powiatowy. - Postanowiliśmy się sformalizować, stąd nazwa - Niezdiagnozowani w Szale PGR. Zrobiliśmy sobie koszulki z wizerunkiem Jacka Nicholsona i naszym logo. Rysiu angażował się w nasze akcje odkąd pamiętam. Kiedy padł pomysł inicjatywy pod hasłem "Bieg Brzegiem Serca" zaproponowałem mu by towarzyszył mi w czasie mojego biegu na rowerze. Wtedy zgubił wózek, w którym były nasze rzeczy. Nawet tego nie zauważył. Zostawił go na pasach. Na szczęście udało się tę przyczepkę odnaleźć.
W Niezdiagnozowanych w Szale są też m.in. pani Edyta, żona Mariusza Malca, Krzysztof Cęcak, Tomasz Perkiewicz, Anna Redlarska, nazywana Pszczółką, Joanna Liwuś - Łapińska, Marlena Markanicz czy nieobecni tego dnia Roman Kuśmierski i Ireneusz Mania.
- Ale nasz lider Mariusz jest z nas najbardziej niezdiagnozowany! - podkreśla pan Ryszard, bohater czwartkowego popołudnia. - Ja zawsze byłem w tych akcjach na drugim, trzecim miejscu. Rodzice, szczególnie moja mama, wszczepiła mi miłość do dzieci i szacunek do ludzi. W życiu miałem szczęście do dobrych ludzi. Wszystkie swoje wnuczki angażuję w sport. Najstarsza, która ma 24 lata, a teraz jest we Wrocławiu, chodziła na basen, druga Zosia też pływa. Antosia, którą nazywam swoją asystentką nie odstępuje mnie na krok, a najmłodszą, która tu biega po sali też czegoś nauczę. Kocham dzieci, bo jak dzieci się śmieją, to śmieje się cały świat!
Ryszarda Wieczorkiewicza można spotkać na wielu lokalnych wydarzeniach i imprezach. Zawsze z aparatem fotograficznym, nierzadko z którąś z czterech wnuczek. Zdjęcia, które na nich robi, prezentuje na swoim profilu fejsbukowym, a galerię - na co zwróciła uwagę jedna z uczestniczek czwartkowego benefisu - zawsze kończy zdjęciem kwiatów.
Prowadząca spotkanie Aleksandra Zalewska - Stankiewicz i uczestniczka Pracowni Lokalności i Dziennikarstwa Julia Zygmuntowicz miały do zgromadzonych w SCK kilka zagadek na temat życia pana Ryszarda. Dotyczyły m.in. liczby jego znajomych na fejsbuku.
Stargardzianin przy okazji zagadek opowiadał w SCK śmieszne historie ze swojego życia. M.in. o tym jak podczas jednej z rodzinnych imprez, a było to lata temu, jadł fistaszki razem ze skórką, dziwiąc się, że smakują "jak siano" a inni tak się nimi zajadają. Jak musiał się tłumaczyć policji z przewożenia w bagażniku zaporożca m.in. siekiery i łomu. A także o tym jak się spóźnił na własny ślub z pochodzącą z Kątów Wrocławskich żoną Anną.
W SCK można było oglądać na ekranie zdjęcia z różnych wydarzeń z życia stargardzianina, posłuchać co mówią o nim przyjaciele, znajomi, a także bliscy. Na benefisie byli m.in. jego żona Anna, dwaj synowie (Sylwester i Jarosław) z żonami (trzeci syn pan Daniel nie mógł dotrzeć do SCK ze względów zdrowotnych - przyp. red.), a także wnuczki. Nie zabrakło podarków. Jednym z nich był nowiutki, kapelusz od Niezdiagnozowanych, w ulubionym przez bohatera spotkania, kolorze czerwonym. Benefis zakończył się odśpiewaniem panu Rysiowi "Sto lat!" z okazji zbliżających się urodzin.
- Oby nikt Was w tym szale nigdy nie zdiagnozował - życzył panu Ryszardowi i grupie jego przyjaciół Marek Stankiewicz, wicestarosta powiatu stargardzkiego.
Na benefis przyszła też z prezentem Iwona Wiśniewska, starosta. Uświetniły go swoimi występami Natalia Szymkowiak i Julia Kisiel, wyśpiewując m.in. "Wsiąść do pociągu".
Zobacz też kilka migawek z benefisu, który odbył się 10 października w SCK.