Panie Prezydencie, władza miasta leży wyłącznie w pana rękach. Świadczy o tym Koalicja w Radzie Miejskiej i Radzie Powiatu, zaplecze polityczne jakim jest Stargard XXI oraz powoływanie na stanowiska osób na zasadzie osobistych propozycji. Czy nie obawia się Pan odpowiedzialności, jaka w takiej sytuacji spoczywa wyłącznie na Panu za całościowy rozwój miasta?
- Odpowiedzialność za podejmowane działania i poczucie obowiązku są w moim przekonaniu wpisane w bycie prezydentem miasta. Co rok jestem weryfikowany przez radnych miejskich poprzez udzielenie absolutorium. Co cztery lata, przy urnach, sprawdzają mnie wyborcy. To moja trzecia kadencja, a więc moje dotychczas podejmowane działania, kierunki rozwoju miasta, są pozytywnie weryfikowane przez społeczeństwo.
Nie zgadzam się natomiast z poglądem, że władza leży wyłącznie w moich rękach. Sam fakt, że jestem w koalicji wskazuje, że muszę liczyć się z innymi. Jako Prezydent, dla dobra miasta, muszę układać dobrą współpracę na przykład z Radą Miejską. Istotne jest, abyśmy dyskutowali z radnymi, nie kierując się uprzedzeniami, ale głosem rozsądku. Prezydent Miasta jest wyłącznie organem wykonawczym postanowień Rady Miejskiej, która decyduje choćby o kształcie budżetu i podejmuje decyzje strategiczne. Dlatego też, nie może być mi obojętne jak wygląda podział funkcji i do kogo należy większość w Radzie Miejskiej. Rozdział stanowisk nie zależy jednak tylko ode mnie. Wprawdzie radni kandydujący z mojego komitetu uczestniczą w większościowej koalicji, ale ja za nich nie decyduję. Zawsze jest to splot różnych czynników i zawsze trzeba szukać kompromisu.
Opozycja podobnie jak konkurencja w handlu w sposób naturalny wpływa na podwyższenie jakości prowadzonych działań. Czy nie obawia się Pan, że brak znaczącej opozycji ma ujemny wpływ na jakość kierunków rozwoju Stargardu? Czy jej brak w mieście ułatwia Panu działania?
- Samorząd to nie parlament. W Stargardzie nie stanowimy prawa, które stanowi pewne zasady funkcjonowania całego państwa czy miasta. W Stargardzie rozwiązujemy konkretne sprawy. Każdy projekt uchwały zanim trafi do rady musi być przyjęty przez kolegium doradcze prezydenta. Nie wychodzimy z założenia, że wszystko wiemy najlepiej. Projekty uchwał, które przygotowuję na sesje, dzięki którym mają zostać później rozwiązane ważne problemy dotyczące funkcjonowania miasta i życia mieszkańców, zawsze są analizowane krytycznie przez radnych, zarówno tych popierających mnie, jak i pozostałych. Oczekuję rzeczowych dyskusji, wnoszenia sensownych uwag i poprawek, bo w ten sposób powstaje lepsze prawo lokalne. Dla mnie cała rada, wszyscy radni są partnerami. Tutaj dochodzimy do pytania, na czym powinna polegać lokalna opozycja? Na pewno nie na tym, że pewna grupa osób będzie zawsze i zdecydowanie negowała to, co proponuje prezydent miasta. Na pewno nie na narzucaniu prezydentowi zupełnie odmiennych, sprzecznych z jego przekonaniami, koncepcji zarządzania miastem. Można różnić się w koncepcji oceny miasta, ale dyskutować w sposób merytoryczny. Mówi się, że tam gdzie jest jednomyślność - tam nie ma demokracji. Bardzo istotne jest jednak, aby finalnie osiągnąć kompromis i konsensus. I tak naprawdę to jest istotą zarządzania miasta. Martwiłoby mnie bezrefleksyjne przyjmowanie uchwał, ale jeszcze gorszy dla rozwoju miasta jest scenariusz, gdzie w głównej roli występuje sprzeciw wyłącznie dla zasady. Historia zna wiele takich przypadków. Krótko mówiąc, nie liczebność opozycji, lecz jakość merytorycznej dyskusji, powinny decydować o jej sile.
Z braku możliwości działania znaczącej opozycji wiele osób zostało zmuszonych do często prymitywnej krytyki Pana działań poprzez np. opinie w forach dyskusyjnych. W kontaktach z Biurem Prezydenta odniosłem wrażenie, ze Pana pracownicy boją się wszelkich negatywnych reakcji z Pana strony związanych z informacjami o Panu w mediach. Jaki jest Pana stosunek do często wulgarnych wypowiedzi w internecie opiniujących Pana kierunki działania? Na ile jest pan tolerancyjny w zakresie krytyki?
- Czasami czytam komentarze internautów, również te niepochlebne. Przyjmuję to jako pewną przypadłość, niedogodność swobód demokratycznych. Każdy kto podejmuje się pełnienia funkcji publicznych musi mieć świadomość, że wystawia się również na krytykę. Krytykować można jednak na różne sposoby. Źle jest dla wszystkich, jeżeli krytyka opiera się wyłącznie na inwektywach i pomówieniach, a nie ma charakteru merytorycznego. Jest to świadectwo osób piszących i ich pojmowania demokracji i debaty publicznej, które sami sobie wystawiają. Internet jest dobrem wspólnym, jest miejscem spotkań wszystkich pokoleń. Choć jesteśmy anonimowi to i tak jesteśmy na forum publicznym – warto o tym pomyśleć używając słów i sformułowań, na które w realu nigdy byśmy się nie odważyli.
Jak Pan odniesie się do wypowiedzi Pana Stanisława Gawłowskiego przewodniczącego PO w regionie, który publicznie za sytuację w Stargardzkiej PO związaną z odejściem radnych powiatowych ze Starostą Gilem obarczył Pana? Na konferencji prasowej w Stargardzie, Pan Gawłowski jednoznacznie już stwierdził, że to Pan Panie Prezydencie jest głównym powodem odejścia tych ludzi z PO. Z uwagi na to internauta pyta, dlaczego Pan doprowadził do tego co się stało w Radzie Powiatu i Stargardzkiej PO. Czy rządzi Pan w tej chwili Powiatem? Czy faktycznie byli radni powiatowi PO i ich rodziny będą robić teraz karierę zawodową w miejskich spółkach?
- W takich momentach czuję się jak koń, który musi udowodnić, że nie jest wielbłądem. Najwyraźniej Pan Minister Gawłowski jest wprowadzany w błąd przez niektórych swoich kolegów ze Stargardu. Starosta udzielił już kiedyś wywiadu odpowiadając na pytanie dlaczego on i grupa radnych wystąpili z PO i to jest moim zdaniem najlepsza odpowiedź. Nie chcę komentować takich absurdalnych zarzutów. Ale fakt, że o ile mi wiadomo starosta powołuje własne stowarzyszenie jest najlepszą odpowiedzią. Fakt, że potrafimy ze starostą Gilem rozmawiać i w wielu kwestiach dochodzi między nami do porozumienia ma korzystne znaczenie dla miasta. Natomiast założenie, że starosta jest przeze mnie sterowany jest po prostu absurdem. Schlebia mi takie stwierdzenie, lecz każdy kto zna starostę Gila wie, że nie da się nim sterować. Po ostatnich wyborach PO wprowadziło 11 radnych do Rady Powiatu. Jest to sukces nieprawdopodobny. Mój komitet miał 5 radnych. Zaraz po wyborach do klubu wstępuje tylko 9 radnych. Dalsze działania podejmowane przez ówczesne kierownictwo stargardzkiego PO doprowadzają do zmniejszenia liczby radnych do dwóch. Czyja to jest wina? Musiałbym mieć, naprawdę ogromne możliwości, żeby tych ludzi faktycznie przekupić.
O komentarz do tej sytuacji opisanej przez internautę zwróciliśmy się do Biura Prezydenta zaraz po opublikowaniu tego materiału. Poinformowano nas, że nie chce pan tego komentować – czy mieszkańcy miasta nie zasługują na Pana wyjaśnienia w sprawie takich oficjalnych zarzutów?
- Czy ja muszę wszystkie bzdury pod moim adresem komentować? Dla mnie istotny jest poziom i powaga zarzutów. Moim zdaniem Pan Gawłowski stracił w tym momencie autorytet. Proszę wybaczyć, ale uważam, że mieszkańcy są ludźmi inteligentnymi i potrafią rozróżnić bzdury od konkretów. Wielokrotnie już padały z różnych ust Platformy Obywatelskiej zarzuty pod moim adresem, których nie komentowałem, uznając, że powinno się utrzymywać standardy prowadzenia dyskusji. Wiejskiej w Stargardzie nie będzie, a ja na pewno nie przyłożę do tego ręki. W tym konkretnie temacie został opublikowany wywiad ze starostą stargardzkim i osobiście nie miałem nic więcej do dodania.
Stargard był kiedyś bardzo mocno związany z działalnością muzyki jazzowej. Jeden z internautów opisał spotkanie z Panem, podczas którego, negatywnie odniósł się Pan do tego rodzaju twórczości. Jakie szanse na rozwój takich form kultury i sztuki ma miasto przy Pana sposobie pełnienia władzy gdy środki na nie są często przyznawane uznaniowo?
- Przy całym szacunku, ale uczestnik tego spotkania musiał mnie źle zrozumieć. Prawdą jest, że nie jestem wielkim fanem jazzu, ale nie jestem też jego wrogiem. Jeżeli istnieje konkretne środowisko chcące konkretny rodzaj działalności artystycznej realizować - to zawsze może liczyć moje wsparcie i pomoc. Oczywiście w miarę możliwości. Inicjatywa musi jednak przyjść od dołu lub z zewnątrz. Podam tu przykład stargardzkich rockmanów. Był taki czas, że próbowaliśmy na siłę aktywować rockmanów jednak bez powodzenia. Gdy jednak sami zorganizowali się, to okazało się, że wspólnie można osiągnąć więcej. Zaistniała atmosfera, klimat i środowisko więc pomogliśmy i będziemy pomagać. Podobnie może być w przyszłości z jazzem, ale musi oddolnie powstać odpowiedni klimat, muszą za tym stać ludzie. W młodości lubiłem chodzić na koncerty jazzowe w Gorzowie i czerpałem z tego wiele frajdy i radości. Gdy nie ma atmosfery, nie ma klimatu, nie ma środowiska, to na siłę i tak nic się nie osiągnie.
Problemem poruszanym przez wielu internautów jest stan dróg. Nie chcemy pytać o poszczególne ulice ponieważ w harmonogramie remontów i modernizacji ulic będących własnością miasta Stargard Szczeciński opracowanym w lutym 2010 r. opisano aktualny stan dróg miejskich oraz przewidywane koszty jego realizacji. Harmonogram zawiera ponoć szczegółowy opis wskaźników będących podstawą jego utworzenia. Niestety po pobraniu pliku na monitorze wyświetla się internautom informacja o błędzie otwarcia dokumentu. Jak dużym problemem przy tak istotnych informacjach jest sprawdzenie poprawności zamieszczanego pliku. Czy to nie w Pana interesie jest takie informacje propagować najszerzej aby społeczeństwo miało dostęp do informacji w celu zrozumienia problemu i uniknięcia wielu niepotrzebnych pytań? Kiedy będzie można zobaczyć to opracowanie w poprawnej formie i czy będzie ono zawierało konkretne terminy realizacji poszczególnych ulic i dróg rowerowych?
- Oczywiście, że jest to w moim interesie. Sprawdzimy i usuniemy wadliwe pliki. Na takie sygnały zawsze reagujemy natychmiast, bo jest to ważne dla ogółu mieszkańców.
Na kim spoczywa i jaka jest procedura odszkodowawcza w przypadku uszkodzenia samochodu na stargardzkich drogach z powodu złego stanu nawierzchni jeśli droga należy do miasta?
- Miasto jest ubezpieczone i wszelkie decyzje w sprawie szacowania szkód i wypłaty roszczeń spoczywają na firmie ubezpieczeniowej. W takich przypadkach, należy się zwrócić do UM, który przekieruje sprawę dalej. Oczywiście zawsze powstanie pytanie, co faktycznie spowodowało usterki? Czasami nie tyle stan drogi, co zachowanie kierowców, którzy nie dostosowali prędkości do warunków istniejących na drodze i do ograniczeń prędkości.
Wracając do tematu internetu na stronie Stargard XXI zarówno teraz jak i przed środowym spotkaniem była zamieszczona informacja „Termin najbliższego spotkania w trakcie ustalania”. W aktualnościach ostatni wpis jest podziękowaniem z listopada 2010. Jak często korzysta pan z internetu i jaki jest Pana stosunek do tego medium?
- Nie pozostaje mi nic innego jak tylko przeprosić za te niedociągnięcia. Aktualnie staramy się zrobić nową, atrakcyjną stronę internetową. Prace trwają. Robią to jednak sami członkowie stowarzyszenia, w czasie wolnym. Jestem przekonany, że nowa odsłona Stowarzyszenia Stargard XXI w internecie będzie w pełni funkcjonalna, aktualna, a także przydatna pod względem zamieszczanych tam informacji. Odpowiadając na pytanie, oczywiście, że korzystam z internetu. Nie sposób jest we współczesnym świecie do niego nie zaglądać. Na szczęście moje życie nie jest od niego, jak na razie, uzależnione.
Jedną z istotnych elementów skutecznego sprawowania władzy jest informacja. Jej jakość ma bezpośredni wpływ na opinię społeczną. Działalność naszej redakcji ma w swoich funkcjach zawarte również informowanie społeczeństwa. Dlaczego coraz częściej media muszą zwracać się z pisemną prośbą o uzyskanie informacji do stargardzkich instytucji? (UM, SCK)
- Być może wynika to z dotychczasowych doświadczeń i współpracy tych instytucji z mediami. To przecież działa w dwie strony, nie tylko w jedną. Dziennikarze przesyłają pytania internetem i tak też dostają odpowiedzi. Wszystko jest udokumentowane, nic nie jest przeinaczone, niedosłyszane. Staramy się, aby utrudnień w dostępie do informacji nie było.
Internauci uważają, że jest słaba informacja o tym co dzieje się w mieście i w urzędzie? Gazetka urzędowa rzadko dociera. Czy to wina jej złej dystrybucji? Na jakich zasadach wydawany jest SIS? Jaki sens ma forma prostowania informacji która ukazała się miesiąc wcześniej (informacje błędne np. o bezpłatnej „Nocy Kabaretowej” nr 5 (19) maj 2011 str 2 „Dni Stargardu” (RuM))? Czy to nie osłabia wiarygodności Pańskiego urzędu? Jak skomentuje Pan interpretację anonimowego autora na stronie stargard.pl „Stargardzki internet – lepszy i tańszy” w którym dowiadujemy się, ze zamiast bezpłatnego internetu dla mieszkańców miasta będzie internet tylko dla turystów a takie rozwiązanie nazywane jest lepszym (tekst w załączniku)?
- Są sygnały, że jest słaba, i są też sygnały, że jest dobra. Na pewno kolportaż się poprawił, choć doskonały wciąż nie jest. Cały czas pracujemy nad usprawnieniem formy dystrybucji. SIS jest zarejestrowanym wydawnictwem zgodnie z prawem prasowym. Wydawany jest, gdyż chcieli tego mieszkańcy. Gdy jesienią 2009 przeprowadziliśmy badanie opinii publicznej to wynikało z nich, że około 90% mieszkańców chciałoby otrzymywać taki informator. Dużo miast i powiatów w Polsce wydaje podobne biuletyny. U nas oprócz „Stargardzkiego Informatora Samorządowego” jest też „Miejskie Kalendarium Imprez”, wydawane z większą częstotliwością oraz strona internetowa, gdzie staramy się na bieżąco prostować pewne niefortunne informacje. Natomiast za zaistniałą dezinformację i nieporozumienie poczuwam się do obowiązku przeprosić mieszkańców miasta. Nawiązując do wspomnianego artykułu to nie biorę na siebie odpowiedzialności. Wiem, że to był jakiś rodzaj literówki, umknęło określenie „Dni Stargardu” z wypowiedzi „wszystkie imprezy są bezpłatne”. Cóż, nikt nie jest doskonały i słynniejsze tytuły prasowe nie mogą ustrzec się od błędów. Często nie zgadzam się ze sposobem formułowania informacji przez moich współpracowników. Polemizuję, nakazuję sprostowania albo zmiany z powodu moich zastrzeżeń. Tę konkretną uwagę przyjmuję do wiadomości i nie będą z nią polemizował.
Czy kolejna zmiana na stanowisku prezesa MPGK oraz skargi pracowników i organizacji związanych z MPGK nie skłaniają Pana do zmian organizacyjnych w tym przedsiębiorstwie? Jak planuje pan rozwiązać różnice zarobkowe w spółce? Czy będzie Pan ingerował czy też zda się na umiejętności obecnego prezesa? Jakie kompetencje przeważyły o wybraniu aktualnego prezes MPGK?
- Jako prezydent, moja rola nie polega na bieżącym zarządzaniu spółką. To jest zadanie zarządu, nad którym bezpośrednią kontrolę sprawuje rada nadzorcza. W jej skład wchodzi obligatoryjnie dwoje reprezentantów wybieranych przez pracowników. Ponadto istnieją organizacje związkowe. Uważam, że jest to kworum, które może skutecznie w takich sprawach podejmować rozmowy i rozwiązywać zaistniałe problemy. Jednym z argumentów powołania obecnego prezesa było jego różnorodne doświadczenie zawodowe, w tym doświadczenie we współpracy z ludźmi. Uważam, że nie będę musiał ingerować. Spodziewam się, że zarząd w nowym składzie pod nadzorem rady nadzorczej i we współpracy z działającymi w firmie związkami zawodowymi, będzie potrafił odpowiednio rozwiązywać problemy. Sprawę różnic w zarobkach przedstawimy radzie nadzorczej i zwrócimy na to uwagę. Dodam, ze sama rada nadzorcza nie ma kompetencji reorganizacji przedsiębiorstwa. Może natomiast sugerować zmiany w strukturze organizacyjnej. Ewentualne decyzje podejmuje walne zgromadzenie, ponieważ są to działania strategiczne. Obecnie oczekuję propozycji nowego zarządu i rady nadzorczej. Nie jestem skłonny twierdzić, że spółka świetnie funkcjonuje. Nie ukrywam, że oczekuję poprawy jakości świadczonych przez nią usług. Będę ingerował tylko wtedy, gdy uznam, że potrzebne są dalsze, drastyczne, radykalne działania.
Czy prace przy korycie rzeki Iny wykonywane najpierw w jej dolnej części nie będą potem niszczone przy realizacji planowanych prac w górnej części? Czy całość prac rozwiąże kompleksowo problem podtapiania, wylewania oraz wód gruntowych?
- W tym przypadku musimy pamiętać, że jest to zakres działań, za który odpowiada Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych, jako jednostka podległa Marszałkowi Województwa. Nie jestem więc kompetentny do wypowiadania się w tym temacie. Cieszę się za to, że WZMiUW podjął prace i przygotował plany do realizacji na najbliższe lata. To jest dla nas bardzo ważne. Jesteśmy w kontakcie z dyrekcją zarządu i uzgodniliśmy kierunki działań, ale jest to jednostka podległa zarządowi województwa. To są fachowcy. Przewidziano kilka istotnych rozwiązań, które powinny być zrealizowane i powinny przynieść poprawę aktualnego stanu. W planach jest m.in. budowa zbiornika retencyjnego, który będziemy musieli zbudować, chociaż nie znamy jeszcze sposobu sfinansowania tej inwestycji.
Jakie są kierunki działania Stargardzkiego Centrum Kultury skoro na dzień dzisiejszy działają tam tylko Grupa De Facto i Teatr Krzywa Scena? Gdzie mają działać osoby 20-paro letnie, które czują potrzebę realizacji w kulturze i sztuce? Czy nie obawia się Pan, że właśnie w ten sposób tracimy osoby, które w tym wieku dojrzewają artystycznie i mogą wnieść duży wkład w stargardzką scenę?
- SCK powinien być animatorem amatorskiego ruchu artystycznego i po części jest. Ale generalnie przyjęliśmy założenie w których główny nacisk jego działalności jest położony na organizację imprez artystycznych. Profil działalności SCK jest powszechnie znany. Istnieje przekonanie, że miasto powinno zagwarantować mieszkańcom możliwość prowadzenia amatorskiej działalności artystycznej. Jeśli zaistnieje środowisko, ludzie, potrzeba, zainteresowanie oraz chętni do uczestniczenia w jakiejś działalności, to z reguły nikt nie odchodzi z kwitkiem. Nie jestem w stanie zagwarantować tego we wszystkich przypadkach, ale zawsze staramy się pomóc. Rodzi się natomiast pytanie, czy należy takie rzeczy robić na siłę? Co innego jest praca z dziećmi, z młodzieżą, a co innego z ludźmi dorosłymi. Są stowarzyszenia oraz organizacje działające w sferze kultury, które funkcjonują i z reguły mogą liczyć na nasze wsparcie i pomoc. W zakresie oferty dla dzieci i młodzieży w Stargardzie istnieją świetlice Promyk z ogromną ofertą dla wszystkich chętnych. W tym zakresie działań czujemy się najbardziej odpowiedzialni. Czy naprawdę jednak musimy wszystkie formy aktywności artystycznej ludzi dorosłych wymyślać, aranżować i organizować? Czekamy na inicjatywy od konkretnych środowisk i powtarzam jeszcze raz, jesteśmy gotowi do współpracy.
Na sesjach Rady Miejskiej i podczas obrad jej komisji niejednokrotnie mówił Pan o wcześniejszych próbach rozwiązywania problemów z negatywnym skutkiem (śmieci, psie odchody, ogłoszenia itp.). Czy w trzeciej kadencji nie czuje się Pan zmęczony walką, z której często wychodzi Pan przegrany? Czy nie czas oddać ster młodszym z nowymi pomysłami?
- W różnym czasie, są różne problemy. Kiedyś był problem ze sznurkiem do snopowiązałek i skupem butelek. Teraz problemy są inne, lecz pojawiają się zawsze. Natomiast trzeba spojrzeć na całokształt działalności. Od lat powtarzam, że za podstawowy priorytet swojej prezydentury uważam, i tu się zgadzamy z moimi współpracownikami, tworzenie warunków do rozwoju gospodarczego, odpowiedniego klimatu i warunków do lokowania w Stargardzie nowych inwestycji przemysłowych. Dlaczego? Bo za tym idzie tworzenia miejsc pracy. Dla mnie, mimo upływu lat i wszystkiego co już zostało uczynione, i zmian, które zaszły, i inwestorów, którzy pojawili się w Stargardzie, dla mnie w dalszym ciągu jest to najważniejsze wyzwanie i najważniejsze zadanie dla miasta. W tym zakresie jest jeszcze sporo do zrobienia. Zawsze powtarzam, że gdybyśmy skoncentrowali się na innych problemach moglibyśmy sprawić, że wszystkie ulice w mieście, niezależnie od tego przez kogo są zarządzane, byłyby w idealnym stanie. Tylko co z tego, skoro chodziliby po nich bezrobotni, nie będący w stanie utrzymywać siebie i swoich rodzin. Dostrzegam i widzę, ja i moi współpracownicy, problemy zawarte w pytaniu, takie jak choćby sprawa amfiteatru. Dla wszystkich spraw i problemów trzeba jednak przyjąć pewną hierarchię znaczenia dla rozwoju miasta. Dla mnie wciąż najważniejszym problemem Stargardu jest sytuacja na rynku pracy i uważam, że tu mamy wciąż sporo do zrobienia, aby przyciągnąć kolejnych inwestorów i spowodować tworzenie kolejnych, nowych miejsc pracy. Byłoby niedobrze gdyby nagle te priorytety uległy zmianie. To byłoby tylko ze szkodą dla miasta i jego mieszkańców. Odwołam się do misji miasta zawartej w strategii rozwoju społeczno-gospodarczego Stargardu. Stargard powinien stać się atrakcyjnym miejscem do zamieszkania, pracy i wypoczynku, ośrodkiem o znaczeniu regionalnym, a także międzynarodowym. Aby ta misja została zrealizowana, wszystkie działania muszą się zaczynać od rozwoju gospodarczego, żeby ludzie mieli gdzie pracować i zarabiać pieniądze. Kiedy patrzę na sytuację gospodarczą w regionie to widzę, że Stargard zmierza w dobrym kierunku i nie powinno nam w tym zabraknąć determinacji. Nowi inwestorzy nie spadają z księżyca. Ich decyzje inwestycyjne są zawsze efektem długotrwałych, przemyślanych i konsekwentnych działań wielu podmiotów. W tym oczywiście władz miasta, które przygotowują i przedstawiają konkretne oferty. W tym zakresie bycie młodym, z nowymi pomysłami – nie wystarczy, niczego nie załatwia. W pojedynkę, cóż, wszystkiego zrobić się nie da. Musi być zespół, aby był skuteczny musi być zróżnicowany. W jego skład muszą wchodzić ludzie z różnym wiekiem, doświadczeniem, umiejętnościami, wiedzą, o różnym nastawieniu do życia – trochę optymiści i trochę sceptyczni. Całość musi być nastawiona na osiągnięcie sukcesu. Dopiero taki zespół może być skuteczny. Sądzę, że taki team udało mi się stworzyć.
Panie Tomaszu Cywka dobra robota i dobry wywiad Pan udzielił,brawo za odwagę stawiania nie wygodnych pytań.Czekamy na kolejną edycję pytań,może teraz do innego polityka lub osoby znanej publicznie?To może być ciekawe dla internautów i inowacyjny pomysł.
lsd (88.156.153...) 17-06-2011 23:56
3.
Wielki szacunek dla autora wywiadu za odwagę, obiektywizm oraz bardzo trafne i proste sformułowanie pytań. Szkoda tylko, że pan Prezydent albo mówi nie na temat, unikając w ten sposób udzielenia jednoznacznej odpowiedzi, albo nie odpowiada w ogóle na konkretnie przecież zadane pytania. Panie Prezydencie, taka postawa jest upokorzeniem dla nas, społeczności lokalnej, czyli elektoratu i może świadczyć jedynie o tym, że uważa nas Pan za totalnych ignorantów.
rex (88.156.154...) 18-06-2011 10:11
4.
Mam nadzieję, że w cz. II-giej wywiadu znajdzie się odpowiedź przynajmniej na część pytań zadanych przez internautów na forum.
Bywalec (83.27.155...) 18-06-2011 15:39
5.
Dzien historyczny słaby w tym roku,moze lepsze byloby co s innego np.kabarety?
lsd (88.156.153...) 20-06-2011 18:02
6.
Panie Prezydencie Kiedy będzie praca w naszym Mieście???