Pierwszym wśród równych w Stargardzie wystarczało 150 minut na uporanie się z dostosowaniem planu zagospodarowania przestrzennego i wieloletniego planu gospodarowania zasobem mieszkaniowym gminy (Internautów przepraszam, musiałem „to” tak zredagować). Radni głosowali (25. sesja, 28.I) jednomyślnie, pozytywnie i obiecująco, dokładnie jak wcześniej uchwalano na posiedzeniach komisji rewizyjnej, budżetu, oświaty, gospodarczej i społecznej.
Gdyby nie wpadka przewodniczącego Wiesława Masłowskiego, rzetelnie pilnującego litery regulaminu obrad, podkreślającego, że sterylność zebrania ważniejsza jest od najbardziej merytorycznych pytań, zebranie przeszłoby do historii w romantycznej atmosferze Księgi XII („Kochajmy się”, Mickiewicz). Karnie podnoszących ręce 22 rajców, przewodniczący mobilizował do kolejnych prób, aż w trzecim rozdaniu szczęśliwie głosujących zbilansowano.
Nad Iną jeden głos przeciwny i jeden się wstrzymujący rzeczywistości nie zmieniają. Triumfuje demokracja większościowa, podobno sprawiedliwa, co z tego, że przecząca cnocie: rządzący są zawsze światli. Pocieszeniem może być „dziwny” wyłom w praktyce Rady: nie wyczuwa się podziałów politycznych.
Hitem sesji był miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Od dawna zaciekawienie spacerujących w city podatników koncentruje się na narożu ulic Piłsudskiego i Mickiewicza. Po wyburzeniu wyraźnie się walących domostwach i gospodarskich resztówek, w głębi na zielonym zapleczu, w sercu miasta pojawią się miejsca postojowe i parking podziemny. Jednakże radni podejmowali uchwałę intencyjną, co oznacza, że w nieprzewidzianym jeszcze terminie dojdzie do uchwały rozstrzygającej.
Innej natury problemem jest rozwiązanie węzła ul. Struga z parkiem Chrobrego. W rozpoznaniu kwestii przewidziano spotkania, konsultacje, wyłożenia, analizy. Wiele do powiedzenia będzie miał konserwator zabytków, który odniesie się do wniosku właścicieli Małego Młyna. Do hotelu powinny być doprowadzone dojazdy i parking, oczywiście bez naruszenia oryginalnej sylwety obiektu.
Bardzo trudnym wyborem są „kurczące się zasoby mieszkaniowe gminy - jak ktoś szepnął - dylematy bez przyszłości”. Świadomość decydowania w przypadkach jednostkowych, najczęściej skomplikowanych losów indywidualnych, przy niemożności rozstrzygnięcia źle sprawom rokuje. Uprawnienia odjęte prezydentowi miasta, przeniesione „wynajmującemu mieszkania” TBS, niewiele zmienią. W kompetencji Towarzystwa, już bez trybu odwoławczego (?), pozostają przetrzebione zasoby komunalne z przeznaczeniem na sprzedaż, wynajem bądź zamianę, oczywiście w znacząco zmienionych warunkach! Niedostatek obezwładnia, cieniem gospodarki lokalowej są nie tylko systemowo ograniczane finanse samorządu, także z roku na rok kurczące się subwencje publiczne. Zastanawia restrykcyjna polityka mieszkaniowa państwa, która zdradza niezrozumiałe intencje centrum.
Jak w tych warunkach realizować program wychodzenia z bezdomności? Jak wspierać wykluczonych, pomagać nieprzystosowanym? Co z tego, że pojawiły się kwatery treningowe, rotacyjne, socjalne, wspomagane - praktycznie nie do zastosowania. Czy można sobie wyobrazić pierwsze mieszkanie w oferowanym stanie istniejącym (do remontu)? Jak do tego doszło, że najbardziej pokrzywdzone są młode pary z dzieckiem (Krystian Masalski)? Rodzina w rozwoju przy zaniżonych dochodach, do tego „podbramkowe” kryteria - można nad tym zapanować. Jak to jest, że opieka społeczna zajmuje się administrowaniem biedy, ale operatorem „ostatecznym” jest Caritas.