logofacebook.jpg
Witaj
3.149.255.162
grafika_zmienna/banery/baner_182_1682676969.jpg

Piłka nożna uczy, że trzeba walczyć o swoje

Wywiad z Robertem Gajdą.

1374265129.JPG
Ilość wyświetleń: 2492
Wywiad z Robertem Gajdą napastnikiem Błękitnych Stargard
 
Jak zdobywa się bramkę na miarę awansu do II ligi w dodatku 89. minucie przy stanie spotkania 1:0 dla przeciwnika (Bałtyku Gdynia)? Ile jest w tym koncentracji, co się wtedy czuje?
- Koncentracja była bardzo silna. Chcieliśmy ten mecz wygrać albo zremisować, aby zdobyć punkt. Z bramki wszyscy się cieszyliśmy, tylko że jeszcze były trzy kolejki do końca. Mieliśmy następny mecz u siebie z najsłabszym Słupskiem, gdzie wygraliśmy później 5:1, czyli nie było to ostatnie spotkanie, które musieliśmy koniecznie wygrać – mieliśmy jeszcze rezerwę, zapas swobody. Powrót z Gdyni był prawdziwym świętem dla nas. Później jeszcze awans był świętowany z kibicami w Stargardzie, kiedy graliśmy ze Słupskiem, ale to już nie było tak spontaniczne jak w Gdyni. Wtedy był wesoły autokar – śpiewy, śmiechy, dużo się działo. Bramka, jak bramka cieszy, ale myślę, że strzeliłem kilka ważniejszych goli. Ta była z perspektywy samopoczucia dobra dla drużyny – dała nam awans po kilkunastu latach do II ligi.
 
W takim razie, która bramka była dla Pana najważniejsza?
- Myślę, że pierwsza bramka w II lidze, ale w tej „innej” lidze– wtedy kiedy nie było ekstraklasy tylko I, II liga itd. Najważniejszy gol według mnie to bramka, którą strzeliłem w spotkaniu przeciwko Ruchowi Chorzów. Ten gol najbardziej przeżywałem. 
 
Jak ocenia Pan szansę Błękitnych w II lidze, mając na uwadze pomysł PZPN, aby w sezonie 2013/2014 tylko osiem najlepszych zespołów zostało w II lidze, a resztę czeka out do III? 
- O tym pomyśle dowiedzieliśmy się już po awansie. Przed tym jak awansowaliśmy do II ligi zdawaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy wstanie się w niej utrzymać, ale myśleliśmy, że normalnie z 18 klubów spadają trzy zespoły. Teraz w Polsce nie dają nam żadnych szans. Pod względem finansowym na pewno jesteśmy na ostatnim miejscu, pod względem organizacyjnym myślę, że nie, bo u nas nie ma żadnych zaległości, wszystko jest wypłacone na czas – stypendia, premie, może pod względem ilości jest trochę gorzej. W tej chwili jesteśmy jedyną drużyną, która nie jest zespołem profesjonalnym – łączymy grę z pracą lub grę z nauką. Treningi mamy codziennie, ale też normalnie chodzimy do pracy. Dużym sukcesem był awans do II ligi, ale jak byśmy się utrzymali – to już byłby megasukces. Mamy młody zespół składający się z wychowanków, zobaczymy co z tego wyjdzie.
 
Czy według Pana Stargard jest przygotowany do gry w II lidze, chociażby pod względem infrastrukturalnym – mam na myśli tu stadion?
- Stadion szykuje się. W tej chwili na Błękitnych praca wre. Remontowane są krzesełka, trybuny. Wszystko jest szykowane, po to żeby wyglądało dobrze. Stadionu nie mamy najnowszego, nie oszukujmy się tym bardziej, że po Euro na prawdę przybyło dużo nowych obiektów w różnych miejscowościach. Takie drużyny jak Warta Poznań, czy Zagłębie Sosnowiec mają na pewno lepsze boiska, bo niedawno grali w I lidze. Myślę, że jak nasz stadion odnowią, odświeżą i panowie z zarządu Błękitnych, a przede wszystkim OSiRu uporają się z tym problemem, to nie będzie się czego wstydzić. 
 
Jakie relacje panują w zespole? Pan jako jeden z najstarszych piłkarzy, były trener (2007-2009) ma większy autorytet? 
- W piłce jest podobnie jak w wojsku – chociaż nie byłem – że starsi mają więcej do powiedzenia. Wiadomo młodsi muszą przynieść sprzęt, tak to bywa. To nie mnie oceniać, czy mam jakiś autorytet.
 
Ale na pewno ma Pan ze swoim doświadczeniem jakiś wpływ na grę całego zespołu?
- Tak, ale od tego są trenerzy, żeby kierować uwagi. Wiadomo, że ja z boiska mogę coś podpowiedzieć trenerom, ale czy oni to uznają i będą chcieli realizować, to już inna sprawa. Na pewno ja, Marek Ufnal, Arek Wojciechowski – to my jesteśmy najstarsi – coś tam mamy do powiedzenia w szatni, ale żaden z nas nie chce wywierać żadnej presji na młodszych kolegach ani na równolatkach. Każdy wie za co odpowiada: ktoś broni, ktoś strzela bramki. Podział jest bardzo prosty, a zarazem bardzo płynny. Byłem w kilku zespołach i myślę, że atmosferę w drużynie taką jaka jest tutaj, nie można nigdzie porównać. Na pewno wpływ na to mają też wyniki, bo jeżeli one są to atmosfera też. Nawet rok wcześniej, jak byliśmy na 7. miejscu też było fajnie. Dogadujemy się wzajemnie, a także z zarządem i jest taka symbioza, która wszystkim pasuje.
 
Jak ocenia Pan wzmocnienia w zespole?
- Przyszło pięciu bardzo młodych chłopaków. Mam nadzieje, że będą to talenty. Będzie grać z nami dwóch chłopaków z Pogoni. Doszedł do nas młodzieżowiec z Polic, z Gwardii Koszalin. Graliśmy w sobotę mecz z Kotwicą Kołobrzeg i grali też nowi, na prawdę zachowywali się dobrze.
 
Jak odbiera Pan zajścia podczas majowego meczu z Kotwicą?
- Nie ma tutaj, co komentować to jest chamstwo. Jeszcze słyszę, że kibice mają pretensje do policji. Zachowanie jednych i drugich kibiców było skandaliczne. Akurat wtedy była moja rodzina na meczu. Wyprowadzałem córki tunelem. Niech się kibice wyzywają jak muszą, ale jak już wkraczają na boisko, to mi się takie zachowanie nie podoba. 
 
Co według Pana składa się na sukces trenera Kapuścińskiego – mu się udało, trenerowi Woźniakowi się nie udało i Panu też nie?
- Jak to w sporcie bywa trzeba mieć troszeczkę szczęścia. Myślę, że on trafił na odpowiednich ludzi i udało mu się wszystko poukładać. Ja powiedziałem sobie, że już nigdy na poziomie III ligi nie zostanę grającym trenerem. Popełniłem wtedy błąd. Doprowadziłem zespół do baraży, co uważam też za duży sukces, ale później nastąpiło „zmęczenie materiału”. Trzeba pamiętać, że każdego trenera w seniorach ocenia się tu i teraz, na tę chwilę – za osiągnięte wyniki. 
 
Jest pan trenerem młodych roczników 2004, 2005, 2006. Jak się pracuje z młodym narybkiem?
- Mam grupę 40 chłopców. Z tymi dziećmi na razie jest trudno trenować. Są to młodzi ludzie, którzy potrzebują zabawy, podstawy techniki: uczą się jak się kopie piłkę wewnętrzną, zewnętrzną częścią stopy. W tym wieku najważniejsze nie jest to, żeby wszystkie dzieci za 15 lat grały w piłkę, ale aby umiały się zintegrować. One przychodzą na treningi, by nauczyć się kultury osobistej; szacunku do sportu – przez sport rozumiem dobre i higieniczne wychowanie; a także nawiązania kontaktu z innymi dziećmi, wkomponowania się w grupę. To nie jest tak, że te dzieciaki przychodzą tylko po to, aby kopać piłkę. Z tych 40 chłopców, jakby trzech awansowało do piłki seniorskiej, to byłby sukces. Tych 37 odpada, ale oni muszą nauczyć się innych rzeczy, większość też pewnie zrezygnuje i będzie robić co innego. Oczywiście są perełki, które dobrze rokują, ale z tym również różnie bywa – talent to jedno, drugie to praca. 
 
Czy zdarzają się przypadki kiedy na treningi przychodzą tatusiowie z synami, aby dzieci spełniały ich piłkarskie marzenia?
- Zdarzają się takie sytuacje i to jest najgorsze. Miałem takiego rodzica, którego dziecko płakało, a tata kazał mu grać w piłkę. Wtedy jestem zmuszony wyprosić rodzica z treningu. Zdarzają się rodzice, którzy krzyczą na dzieci nie tylko na swoje, ale i na inne. Piłka to jest gra kontaktowa i o tym rodzice zapominają. Każdy rodzic musi sobie uświadomić, że nie raz młodym piłkarzom będzie krew z nosa leciała, ktoś kogoś kopnie, ktoś kogoś przezwie, gdzieś ktoś dostanie piłką i będzie się krew lała – takie życie, to nie są szachy, ale piłka nożna. Ona uczy tego, że trzeba walczyć o swoje. Są rodzice, którzy to rozumieją i to jest większość, ale i są tacy, którzy mają klapki na oczach. Niektórzy tatusiowie chcą spełnić swoje niedoszłe marzenia o piłkarstwie, ale ich dziecko może nie chcieć tego samego i to jest jeszcze większy ból, dlatego że później ich pociecha nie będzie w ogóle chciała patrzeć na sport, nie tylko na piłkę. 
 
Ma Pan 35 lat – czy planuje już Pan emeryturę? Nadal będzie Pan związany ze sportem?
- Dopóki zdrowie pozwoli to będę kopał piłkę. Na razie nie mam żadnych problemów z kontuzjami. Sylwetka jeszcze też przypomina piłkarza, nie mam nadwagi. Dopóki będą chcieli żebym tu grał to będę to robić. Na pewno od sportu nie odejdę. Mam papiery, a więc ukończone uczelnie. Jestem magistrem ekonomi, ale też mam skończone studia na AWF w Gorzowie. Myślę, że posiadam do trenowania wiedzę merytoryczną, ale to wcale nie jest powiedziane. Na razie dopóki będę grał w piłkę na poziomie zawodowym nie wyobrażam sobie, żebym trenował jakiś seniorów.

Joanna Juchnowicz - 19-07-2013


Artykuły powiązane:
  • Bezpłatne treningi wakacyjne (15-07-2021)

  • Licealiada w piłce nożnej 2019 r (12-06-2019)

  • Finał HALP – kopali po stargardzku (04-03-2019)

  • Rozgrzewka dla Błękitnych (24-01-2019)

  • Juniorzy Błękitnych na złoty medal! (22-11-2018)

  • Reklama
    1.
            Jest lepiej, chociaż gorzej. Są transfery, amatorski klub wygląda na profesjonalne przedsiębiorstwo: ordnung na trybunach, regulaminy, dowody osobiste, grzywny. Oczywiście - nie ma protektorów, patronów i mecenasów, ale są entuzjaści, kibice, kibole i policjanci. Tymczasem krostowate gołe pały czekają. W beznadziei socjalnej nie zdradzają zamiłowania do sportu, małżeństwa, a choćby do pracy. Okupując bramy, zamuleni przy wejściach do blokowisk w zagotowanych mózgownicach roją, póki co trzepiąc piersiówki i browara. A może by tak wzorem bawarskiego Bayernu hurtowo wdrażać do kultury fizycznej dzieciaki? Niech zjednoczeni w wspólnym dziele rajcy miejscy upominają się u Muchy o [do]finansowanie porządnie zorganizowanej szkółki piłkarskiej, niech proszą o gaże dla instruktorów, trenerów, lekarzy. Niech żebrzą, piszą i grożą - ministra musi wygrzebać grosz na sportowe stroje, dożywianie, wyjazdy i spotkania konsolidacyjne. Jak zaczniemy od najmłodszych, w sportowej dojrzałości już jako obrońcy, skrzydłowi bądź napastnicy kopać się będą w prawdziwych ligach. Kapnie pieniądz z reklam, nadejdzie czas na sprzedaż souvenirów. Zamiast niepoważnie eksportować do Torunia dorobek życia, dojdzie do zachowków spadkowych. Skończą się „murale” chwalebne (nie próbujmy milczeć w związku z klepsydrami…) Zamiast debilnej gloryfikacji Pogoni czy Legii, Błękitni górą! Ku uwadze działaczy: rzecz nie tylko w wynikach i miejscu w tabeli, także w klimacie trybuny, rodziny, ulicy. No dobrze, szczęść Boże!
    da Videk (81.190.35...) 20-07-2013 07:19
    2.
            no nieźle mgr ekonomi>>>STARGARDINIUM to rzeczywiście poważna sprawa( z tej uczelni wychodzą same prymusy z klasy lizusów) generalnie gajda ma ekonomie w paluszku(przyrodzeniu).... kurs trenerski zapłacony odbyty w Gorzowie>>a tu sugestia że skończone studia na AWF :-) dobrze się lansuje ale czemu oszukuje ....zapomniał dodać że ma studia pedagogiczne....przecież był woźnym w internacie....
    kapusta (81.190.33...) 20-07-2013 10:17
    3.
            co kapusta zal dupe sciska ze facet obrotny...
    giero (91.94.176...) 21-07-2013 09:52
    4.
            Jak zdobyl prace w Pcu:), bo tam wogole nie przeyjmują
    enigma (88.156.147...) 22-07-2013 01:45
    Dodanie opinii jest jednoznaczne z zatwierdzeniem regulaminu
    Autor:
    Dodanie wiadomości jest jednoznaczne z zatwierdzeniem regulaminu
    Autor:
       Polecane przez INFO
    baner_5_1570135131.jpgbaner_8_1658156824.jpgbaner_9_1570642654.jpgbaner_10_1570145489.jpgbaner_13_1587714979.jpgbaner_21_1672648553.jpgbaner_28_1677653215.jpgbaner_30_1680645093.jpgbaner_31_1695228839.pngbaner_32_1708625514.jpgbaner_33_1708625553.jpg
    Copyright © Regionalny Informator Internetowy
    info..pl M. Cywka
    Robotnicza 9b
    73-110 Stargard
    tel. +48 609 804 424 / 91 578 42 10
    e-mail: info.wiadomosci@gmail.com