Taka sytuacja u mnie wczoraj w domu. Bratanek, lat 7, miał wysoką gorączkę. Mimo podawanych mu leków oraz zimnych okładów temperatura rosła. Doszło do 40 stopni w bardzo krótkim czasie. Zadzwoniliśmy po pogotowie ratunkowe. Karetka nie przyjechała, mieli dziecko gdzieś. Kazali robić zimne okłady. Szybko pojechaliśmy na SOR w Stargardzie, bo baliśmy się o życie dziecka. Wyszedł zaspany młody lekarz, wkurzony, że się go obudziło. Już zmęczony życiem?? Dziecko tylko w biegu zbadał, przepisał antybiotyk, nic nie podał na zbicie gorączki. 40 stopni u dziecka to nie żarty, to zagrożenie jego życia. Gdzie my żyjemy?